Brawo Olay

Ten post jest dowodem na to, że jednak nie ma sensu czynić noworocznych postanowień. Przynajmniej w moim przypadku. Obiecałam sobie, że będę lepiej się przykładać do prowadzenia bloga. Owszem jest wciąż "żywy", lubię go, codziennie do niego zaglądam jednak wygrywa brak weny, zmęczenie, złe samopoczucie. Cały styczeń chorowałam: najpierw grypa, potem problemy laryngologiczne a na końcu zapalenie oskrzeli. Jakby tego było mało bolą mnie wszystkie zęby po lewej stronie twarzy. Tak już mam, że reagują one na każdą zmianę ciśnienia atmosferycznego i temperatury. Jak na ironię losu mam do wykończenia dwa projekty i gonią mnie terminy. Wzięło mnie na narzekanie, ale naprawdę mam wisielczy humor. Żywię nadzieję, że wiosna przyjdzie szybko to człowiek inaczej spojrzy na pewne sprawy.

Żeby tchnąć nieco optymizmu, chcę Wam zrecenzować Olay Total Effects Duo. Jest krem nawilżający i serum na dzień w jednym. 

Jest to kosmetyk pielęgnacyjny i przeciwzmarszczkowy. Jego zadaniem jest zapobieganie 7 oznakom starzenia się skóry, wyrównanie kolorytu i zmniejszenie porów. Skład budzi we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony jest naszpikowany chemią, typowo dla produktów drogeryjnych, z drugiej zaś zawiera witaminę C, E, prowitaminę B5 oraz filtr na poziomie SPV 20. Jednak sam krem miło mnie rozczarował. Przede wszystkim brawo za pompkę i estetyczne, wygodne opakowanie. Zapach jest typowy dla Olay, taki owocowo - pudrowy. Ładnie się rozprowadza i pozostawia delikatny, nietłusty film na twarzy. Razem z moim podkładem nadaje ładny efekt tafli wody, który nie ma nic wspólnego z nieestetycznym świeceniem. Pory rzeczywiście są mniej widoczne, cera nawilżona i ukojona. Krem nie zatkał mi porów, nie podrażnił i nie spowodował żadnych wysypów. Bardzo dobry, wydajny produkt. Kupiłam go przed Bożym Narodzeniem a dziś, już w Wielkim Poście, została mi go dopiero połowa. Mam na myśli codzienne stosowanie.

Do napisania wkrótce (mam nadzieję).

Good night:-)