niedziela, 21 września 2014

Muzycznie, czyli moje ulubione piosenki

Kiedy po dniu pracy mam chwilę czasu dla siebie lubię relaksować się przy dobrej muzyce. Generalnie lubię każdy jej rodzaj ze szczególnym uwzględnieniem rocka, muzyki alternatywnej i popu. Nie lubię natomiast hip hopu, mimo wszelkich prób zaprzyjaźnienia się z tym gatunkiem muzycznym. Dziś chciałabym podzielić się z Wami kilkoma kawałkami, których zawsze chętnie słucham.

1. Chloe Howl "Rumor"
Ten kawałek chodzi za mną od kiedy po raz pierwszy usłyszałam go w Trójce. Piękna, naszpikowana emocjami piosenka. Podoba mi się głos wokalistki, czysty i niebanalny.



2. Ellie Goulding "Lights"
Piosenka, którą wszyscy znamy, mnie kojarzy się z bardzo szczęśliwym czasem w moim życiu:-)


3. Kult "Dziewczyna bez zęba na przedzie"
Ballada o nieszczęśliwej miłości ale Kazik ukazuje nam się w swym najlepszym wydaniu. Jedni go kochają, inni nienawidzą jednak właśnie za budzenie skrajnych emocji i niebanalność lubię Kazika.


4. T. Love "Bóg"
Na początku myślałam, że tytuł tej piosenki brzmi "Tak bardzo chciałbym...". Dopiero potem zauważyłam, że Muniek śpiewa o chęci nawiązania relacji z Panem Bogiem. Podobne odczucia miałam z piosenką "I Love You", która niekoniecznie mówi o miłości do dziewczyny, choć też tak można ją interpretować. Muniek przez kawałek "I Love You" chciał wyrazić miłość do...Polski.


5. Mela Koteluk "Wolna"
Tą wokalistkę bardzo lubię. Podoba mi się jej głos oraz świetne aranżacje piosenek. A "Wolna" jest moją ulubioną...


6. Michael Jackson "Beat It"
Mistrzostwo świata. Wszelkie dalsze słowa...zbędne.


Jakie są Wasze ulubione kawałki? Dajcie znać, chętnie posłucham....



piątek, 19 września 2014

Tangle Teezer - hit czy kit?

Pisałam kiedyś o złotej rybce spełniającej życzenia. Pamiętam, że wtedy prosiłam żeby mieć dobrze nawilżoną cerę. Wtedy rybka podarowała mi Dermogal:-) Tym razem marzyłam o pięknych, zdrowych włosach, mocnych i pełnych blasku. Tym razem złota rybka podarowała mi Tangle Teezer. Szczotkę, która szturmem wdarła się do blogosfery i stała się produktem kultowym. Tyle dobrego o niej słyszałam. Jestem nieco przewrażliwiona na punkcie moich włosów. Są długie ale też bardzo problemowe (klik) Moja stara szczotka była już zużyta do granic możliwości. Na początku byłam sceptycznie nastawiona do Tangle Teezer. Głownie ze względu na wysoką cenę. Postanowiłam jednak spróbować. Skusiłam się na kupno wersji kompaktowej. Dla mnie jest bardziej praktyczna do klasycznej.


Spośród dużego wyboru kolorów zdecydowałam się na połączenie czerni z amarantem. Okazało się, że jest niezbyt poręczna. Trzeba się do niej przyzwyczaić. Na samym początku dwa razy wypadła mi z ręki. Obawiałam się też, że włosy będą się elektryzować pod wpływem silikonowych ząbków. Jednak te obawy minęły przy pierwszym użyciu. Świetnie masuje skórę głowy, nie psuje fryzury a kosmyki nie elektryzują się i są na swoim miejscu. Rewelacyjnie radzi sobie także z rozczesywaniem mokrych włosów. Nie plączą się i nie rwą. Zauważyłam też, że mniej ich wypada. Po dwóch miesiącach używania tej szczotki włosy są w dobrej kondycji, ładnie błyszczą i zwiększyły objętość. O wiele łatwiej się też układają. Rano zazwyczaj nie mam czasu na ich modelowanie, więc tylko myję i podpinam. Dawno nie byłam tak zadowolona ze stanu mojej czupryny. 



Jest to bardzo dobra szczotka. Fakt - droga ale jak najbardziej warta swojej ceny. Nie zamienię jej na żadną inną. Ponadto wersja kompaktowa zajmuje niewiele miejsca i łatwo zmieści się w torebce czy plecaku. 
Chyba warto od czasu do czasu poprosić złotą rybkę o spełnienie kilku życzeń:-)

Udanego weekendu:-)



sobota, 13 września 2014

Koszulka z "Butiku"


Sklep "Butik" chyba zna każda z nas. Osobiście bardzo lubię tą sieciówkę. Mają tam fajne ubrania w przyzwoitych cenach. Ponadto rzeczy są bardzo dobre gatunkowo. Dziś przez przypadek natknęłam się na tą bawełnianą koszulkę. 
 

Jedyny rozmiar jaki był to 34. Zdziwiłam się, kiedy odkryłam, że na mnie pasuję. Zazwyczaj noszę 36/38. Fajny pasiasty wzór i miły miękki materiał zachęciły mnie do kupna. Chyba najlepiej będzie pasowała do jeansów. Świetnie sprawdzi się w codziennym outficie. 



Cena wynosiła 29.99 zł. Bardzo fajny zakup, zwłaszcza za niewielkie pieniądze.

Udanej soboty:-)




czwartek, 11 września 2014

Greenland - masło do ciała z papają

Rzadko używam maseł do ciała. Praktycznie każdemu miałam coś do zarzucenia. Jedne mnie uczulały, inne nie zapewniały mojej skórze odpowiedniego poziomu nawilżenia. Po wielu nieudanych próbach zostałam przy balsamach. Kiedy byłam w Hebe i szukałam kolejnego dobrego mazidła, przypomniałam sobie, że kiedyś używałam kokosowego kremu do rąk marki Greenland. Pamiętam, że wtedy skusiło mnie słoiczkowe opakowanie. Z działania tego kremu byłam jednak bardzo zadowolona. Postanowiłam z tej firmy wypróbować masełko. Ma ono różne wersje zapachowe: jabłko, grapefruit i imbir, kokos itp. Ja wybrałam zapach papai. 


Zgrabna puszka zawiera 100 ml. kosmetyku. Zdziwiłam się, że w tak małym opakowaniu może znajdować się cała "setka". 




Okazało się jednak, że konsystencja jest bardzo treściwa, wręcz "sztywna", właśnie taka jaką powinno mieć masło. Łatwo się rozprowadza i jest bardzo wydajne. Zawiera mało kakaowe, masło shea, które uwielbiam, glicerynę i wosk pszczeli. Ma piękny owocowy zapach, który długo się utrzymuje. Pachnie nim nawet moja pościel i bielizna bo "kremuję się" na noc. Najważniejsze jest jednak to, że naprawdę dobrze nawilża. Żadne masło nie dawało do tej pory takich efektów. Jest to długofalowy rezultat, właśnie taki jakiego oczekuję. Wadą jest dosyć wysoka, jak na takie opakowanie cena. W regularnej sprzedaży wynosi ok. 20 zł. Jednak w promocji w Hebe nabyłam to masło za 7.50 zł. Okazuje się, że Greenland ma całkiem niezłe produkty. Lubię ich opakowania, bo wszystko mają zapakowane w słoiczki, nawet wspomniane na początku wpisu kremy do rąk. Nie trzeba maltretować i rozcinać tubki, żeby wydobyć resztę produktu a i tak sporo się jeszcze marnuje. 
Jestem ciekawa jak to masło sprawdzi się u mnie w zimie. Póki co, jestem bardzo zadowolona.

Ciao:-)

piątek, 5 września 2014

For Your Beauty - szczotka do mycia twarzy

Dzisiaj chcę podzielić się z Wami recenzją na temat szczotki do mycia buzi, którą kupiłam w Rossmanie. Mam ją od wiosny, czyli czas żebym o niej co nieco napisała. Do jej zakupu zachęciła mnie niska cena i dobre opinie na Wizażu. 


Jest solidnie wykonana z przezroczystego tworzywa. Niezwykle wygodna i poręczna. Włosie jest dosyć twarde i trzeba się do niego przyzwyczaić. Szczotka służy do dokładnego oczyszczania twarzy z resztek makijażu, złuszczania martwego naskórka i eliminowania zaskórników. Spokojnie może zastąpić peeling. 


Do zabezpieczenia włosia przeznaczona jest plastikowa nakładka. Ja myjąc buzię nakładam na szczotkę żel a następnie kolistymi ruchami wykonuję "peeling". Nie mam problemów z podrażnieniami, więc śmiało mogę ją stosować codziennie. Osoby ze skórą wrażliwą i suchą powinny jednak ograniczać jej używanie, gdyż szczotka może podrażniać. Po kilku miesiącach moja twarz wygląda bardziej promiennie. Znakomicie poprawia ukrwienie skóry. Jednak nie jest w stanie wyeliminować głębszych zaskórników. Z tymi, które są ulokowane płytko radzi sobie całkiem nieźle. Bardzo dobrze złuszcza martwy naskórek. Mankamentem tej szczotki jest to że długo schnie. Podsumowując: szczoteczka znakomicie usuwa zanieczyszczenia, resztki makijażu i wyraźnie rozjaśnia twarz. Trzeba jednak utrzymywać ją w czystości, gdyż nieodkażana może stać się siedliskiem bakterii.


Używałyście tej szczotki? Jak się u Was sprawdziła?

Udanego weekendu:-)