poniedziałek, 31 marca 2014

Sezon na buty

Hej! Z pewnością czujecie wiosnę. Ja też:-) Uwielbiam, kiedy wszystko budzi się do życia po zimowej hibernacji. Zawsze z radością witam dzień, kiedy mogę założyć mój lekki trencz zamiast zimowej kurtki albo gustowny naszyjnik zamiast szalika czy apaszki.
To również czas porządków; nie tylko w domach ale też w garderobie i kosmetyczce. Jestem na etapie poszukiwania nowego zapachu na wiosnę, więc pojechałam do Sephory po kilka próbek. Spacerując po galerii weszłam do Stradivariusa bo byłam ciekawa ich nowej kolekcji. Nagle moją uwagę zwróciły te oto czarne czółenka na koturnie:



Szczerze powiedziawszy nie planowałam zakupu nowych butów. Kilka dni wcześniej zaopatrzyłam się w nowe baleriny więc stwierdziłam, że uzupełniłam już moją obuwniczą kolekcję na ten sezon. Jednak po przymierzeniu ... przepadłam.
Buty są wysokie ale dzięki obecności koturny są stabilne, lekkie i wbrew pozorom wygodne. 



Są w 100% wykonane z zamszu, co mnie bardzo cieszy bo uwielbiam zamsz.
W miejscu, gdzie znajduje się podbicie umieszczona jest specjalna poduszeczka, która redukuje nieprzyjemne uczucie "parzenia", kiedy szpilki czy koturny mamy na nogach przez dłuższy czas.

No tak, pojechałam tylko po próbki a wróciłam z butami, pomimo, że obiecywałam sobie iż nie będę nic kupować bo wszystko już mam, ale taka już nasza kobieca natura, prawda drogie Panie??? 

Iza:-)



poniedziałek, 24 marca 2014

Oskoła



Pewnie część z Was wie, jaką bombą witaminową jest oskoła, czyli sok pozyskiwany z pnia brzozy. W nazewnictwie stosuje się też określenie "bzowina". Wczoraj dostałam cały słoik tego specyfiku. Pochodzi prosto z pnia, nie z żadnego sklepu, więc nie jest skażony chemią.
Koloru nie muszę opisywać, widzicie go na zdjęciu. Jego smak trudno określić, trochę kwaskowy, lekko słodki. Jedno jest pewne - orzeźwiający. Świetnie gasi pragnienie w upalny dzień. Można go pić z lodem, można dodać do niego cytrynę, limonkę lub kilka listków mięty i mamy wspaniałą, zdrową lemoniadę.
Sok tego drzewa jest bogaty w witaminy i mikroelementy. W jego składzie znajdziemy między innymi: kwas jabłkowy, kwas cytrynowy, wapń, fosfor, potas, magnes, żelazo, witaminy z grupy B, miedź, związki żywiczne oraz garbniki.
W medycynie naturalnej brzoza uznawana jest za roślinę leczniczą o charakterze przeciwnowotworowym. Sok z brzozy warto pić cały rok, gdyż niezwykle korzystnie wpływa na zdrowie i urodę. Według medycyny chińskiej, oskoła ma jeszcze szersze właściwości: dostarcza duże właściwości energii witalnej, oczyszcza wątrobę, poprawia ukrwienie i elastyczność skóry, leczy trądzik oraz pomaga na porost włosów.

Właśnie go sobie popijam i piszę tego posta, a zatem - zdrówko:-)

Iza.

piątek, 21 marca 2014

Kosmetyki, które u mnie się nie sprawdziły.

Witajcie.
Okazuje się, że zgromadziłam całkiem pokaźną kolekcję rzeczy, które u mnie się nie przyjęły. Oto one:


1. Schwarzkopf Essence Ultime Biotin Volume - odżywka do włosów bez spłukiwania, nadająca objętość. Jest ona kolejnym (o naiwności!!) dowodem, że wszelkie odżywki, sera lub maski, których nie należy spłukiwać bardzo obciążają moje włosy. Elektryzują się i zamiast emanować objętością, są przyklapnięte.

2.  Krem nawilżająco - wygładzający Farmona Herbal Care na dzień i na noc - zachęcona fenomenalnym efektem innego kremu tej firmy (klik) skusiłam się na kupno jego nawilżającego brata. Niestety, mimo dobrego składu, spowodował wysyp paskudnych pryszczy na mojej twarzy. Odstawiłam go na kilka tygodni i zaczęłam używać innego produktu. Po jakimś czasie dałam mu ponownie szansę. Na początku wszystko było dobrze a potem miałam powtórkę z rozrywki. Oddałam go mojej mamie, jest zachwycona.

3. Joanna - Odżywka Wzmacniająca do Włosów Przetłuszczających się ze Skłonnością do Wypadania - efekt podobny do tego jaki spowodowała poprzednia odżywka, którą opisałam pod numerem 1. Moje włosy są dość kapryśne. Mimo, że odżywkę należy spłukać, czupryna wygląda jakby była nie umyta, co najmniej od tygodnia. Włosy nie chciały się układać, były matowe i klapnięte.

4. L' Biotica Matująco - Regulujący krem do skóry tłustej i mieszanej Innovage. Ten krem sprawdził się u mnie w połowie. Jego zalety to wyciąg z owsa i witamina C. Stosując go zauważyłam u siebie poprawę kolorytu cery. Jest bardziej promienna i gładka. Minusem jest słaby efekt matowienia. Sprawdza się tylko zimą. Wiosną i latem wolę zamienić go na jakiś lżejszy.

5. Woda perfumowana Mohito Lilly - przy okazji zakupu torebki, sprzedawczyni proponowała zakup któregoś z trzech zapachów, które Mohito ostatnio wypuściło na rynek: Charlotte, Vivienne oraz Lilly.
Nuty zapachowe:
- nuta głowy - mandarynka, nektaryna, kwiat jabłoni,
- nuta serca - cyklamen, ylang ylang,
- baza - wanilia, drzewo sandałowe, piżmo.
Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby nabyć ten zapach. Całe szczęście, że zachowałam zdrowy rozsądek i zamiast pełnowymiarowego opakowania kupiłam roll on (o wiele tańszy). Zapach jest do bólu banalny, zbyt popularny, nie rozwija się. W dodatku w ogóle go nie czuć. Lepiej, żeby marka Mohito nie zabierała się za kreowanie zapachów.   

No, to trochę pomarudziłam;-)
Życzę Wam dobrego wieczoru,
Iza.


Ps. Przepraszam za słabą jakość zdjęcia, aparat konsekwentnie odmawiał współpracy.

niedziela, 16 marca 2014

Nudziara

Zdaje się, że jeszcze nie pisałam o moim paznokciowym guście. W tej kwestii jestem totalną nudziarą, lub jak kto woli tradycjonalistką. Noszę pazurki średnio długie lub obcięte na krótko. Lubię kolory klasyczne, zwłaszcza czerwień, bordo, brąz, wszelkiego rodzaju pastele, zdarza mi się też zaszaleć z czernią. Niebieski, zielony, żółty czy neon to nie moja bajka. Nie lubię też jakichkolwiek ozdób, kryształków czy innych bzdur. 
W minionym tygodniu szukałam jakiegoś fajnego, uniwersalnego koloru na wiosnę. Miałam zamiar udać się do Hebe i wybrać coś fajnego z Essie. Z jakiś dziwnych powodów skierowałam swoje kroki do salonu Claire's. Nie lubię tego butiku, denerwują mnie natrętne sprzedawczynie, panujący tam bałagan i zbyt głośna muzyka. Jakość sprzedawanych towarów pozostawia wiele do życzenia, w dodatku jest tam potwornie drogo.
Przeglądając od niechcenia różne rzeczy, mój wzrok powędrował na półkę z lakierami. Już miałam wychodzić, gdy moją uwagę przykuł lakier Claire's o odcieniu Pale Pink.


Jest to typowy lakier do frencha. Czegoś takiego mniej więcej szukałam. Zachęciła mnie cena promocyjna. Lakier kosztował chyba niewiele ponad 10 zł. Chwilę się wahałam ale zdecydowałam się na kupno. 


Lakier ma dosyć długi pędzelek, dobrze rozprowadza się na płytce paznokcia. Jednak, żeby dał efekt dobrego krycia, trzeba nałożyć więcej niż dwie warstwy, co mnie denerwuje. Plusem jest jednak to, że szybko schnie i długo utrzymuje się na paznokciu. Malując w sobotę, zmyłam go dopiero w czwartek mimo, że był jeszcze w dość dobrym stanie.


Podsumowując, jest to bardzo fajny lakier. Typowy nudziak, ale takie właśnie preferuję. Czyli jednak jestem nudziarą.

Ciao:-)
Iza.

wtorek, 11 marca 2014

Serek homogenizowany

Kojarzycie legendarny homogenizowany serek o smaku waniliowym? To mój smak z dzieciństwa. Często mama serwowała mi go na podwieczorek. Do dziś chętnie lubię go sobie przekąsić. 
Moje skojarzenie z tym smakołykiem wynika z tego, że niedawno zakupiłam, zachęcona pozytywnymi opiniami krem do mycia ciała pachnący wanilią firmy Lirene.
Szczerze powiedziawszy nie mam dobrego zdania na temat kosmetyków myjących, które posiada ta firma. Chciałam przetestować krem po przeczytaniu opisu u Marilyn.



Skusiłam się głównie ze względu na zapach bo uwielbiam wanilię.
 Opakowanie zawiera 400 ml. produktu. 



Jak widzimy, producent obiecuje otulenie i aktywne wygładzenie pod prysznicem.


Konsystencja - gęsta, kremowa.

Krem ma niesamowite właściwości relaksujące. Zapach wanilii nie jest mdły ani przytłaczający. Jest to bardzo wyrazista wanilia, taka do zjedzenia. Dobrze się pieni i nie wysusza skóry jak inne żele do mycia Lirene. Jest bardzo wydajny, wystarczy niewielką ilość wycisnąć na dłoń, aby obficie zaczął się pienić. Dobrze myje a skóra po zastosowaniu jest gładka i jeszcze długo czujemy na niej delikatny, słodki zapach. 
Krem jest do kupienia w każdej drogerii sieciowej. Cena wynosi 14,99 zł. Cieszy mnie duże, solidne opakowanie. Z pewnością skuszę się na ponowny zakup.

Spokojnej nocy:-)
Iza.

czwartek, 6 marca 2014

Czytelnia - Molly Hopkins "Pewnego razu w Paryżu".



Evie Dexter, młoda, lekko szalona, uroczo chaotyczna i bałaganiarska dziewczyna postanawia zostać przewodniczką wycieczek po Europie.
Nastawiona na sukces koloryzuje swój życiorys o otrzymuje posadę w biurze podróży jako pilotka weekendowych wycieczek do Paryża. Ma szczery zamiar zostać kulturalną i kompetentną opiekunką turystów. I pewnie by jej się to udało, gdyby francuskie wino nie było tak znakomite, a Rob, seksowny kierowca autokaru, tak cudownie jej nie rozpraszał...

Molly Hopkins - wieloletnia przewodniczka wycieczek po Europie. "Pewnego razu w Paryżu" jest jej debiutem.

Bardzo lubię główną bohaterkę. Niektórzy porównują ją do Bridget Jones. Moim zdaniem niesłusznie. Za Bridget nie przepadam. Evie, w przeciwieństwie do zakompleksionej Jones jest osobą przebojową, wesołą, świetnie odnajdującą się w każdej sytuacji... no i potrafiącą się świetnie ubrać.

Reasumując, bardzo fajna książka. Lekko i z uśmiechem się ją czyta. Doskonała, jeśli mamy ochotę na chwilę relaksu, lub jeśli chcemy poprawić sobie humor.

Pozdrawiam Was:-)
Iza.



niedziela, 2 marca 2014

Złote rybki, które spełniają życzenia.

Jeśli złapałbyś złotą rybkę, która chciałaby spełnić twoje trzy życzenia, o co byś ją poprosił? Jedni chcą zdrowie, drudzy bogactwo materialne, jeszcze inni szczęście w miłości. Wariantów jest mnóstwo. Ja poprosiłabym o zdrową, dobrze nawilżoną cerę. To byłoby jedno z moich życzeń, reszta niechaj pozostanie tajemnicą;-)Co ja bredzę, zapytacie. Ależ nie bredzę, powiem więcej moje życzenie się spełnia. Pomagają mi w tym rybki Dermogal z witaminami A+E, które bardzo zachwalały dziewczyny na blogach.



Jest to płynne serum, zamknięte w uroczej ampułce w kształcie rybki, których w opakowaniu znajduje się 48 sztuk po 500 mg. 

Obietnica producenta:

Doskonały kosmetyk do codziennej pielęgnacji skóry, zwłaszcza skóry wrażliwej z problemami (trądzik pospolity, trądzik różowaty, atopowe zapalenie skóry, łojotokowe zapalenie skóry, nadwrażliwość na różne czynniki).
Preparat stanowi uzupełnienie pielęgnacji specjalistycznej, wpływając na poprawę nawilżenia, elastyczności i jędrności skóry, kosmetyk doskonały pod makijaż.

Składniki:

Oenothera Biennis Oil, Gelatian, Glycerin, Tocopheryl Acetate, Retinyl Palmitate.

Moja opinia:

Zanim zdecydowałam się na ich kupno nie byłam pewna czy moja mieszana i problematyczna cera będzie w stanie przyjąć tłustą konsystencję kosmetyku i czy nie zapcha mi porów. Oczywiście skórę tłustą i mieszaną także należy nawilżać. Ja po konsultacji z moją kosmetolog muszę na przemian złuszczać i nawilżać. Jednak po przeczytaniu wielu pochlebnych opinii dziewczyn, borykających się z wieloma skórnymi problemami postanowiłam wypróbować. Ojjjj ... warto było. Tym bardziej, że aktualnie jestem po kuracji kwasami. Używam jednej rybki codziennie przed położeniem się spać. Odkręcam "ogonek", wyciskam serum na dłoń i rozprowadzam na całą twarz, szyję i dekolt. Już po pierwszym użyciu, następnego ranka zobaczyłam różnicę. Skóra była ukojona, przyjemnie nawilżona i gładka. Po kilku następnych użyciach zauważyłam poprawę kolorytu i delikatny efekt liftingu. Pięknie złagodziło podrażnienia. 
Jedyny minus to zapach. Produkt po prostu śmierdzi. 
Po przetestowaniu mogę go śmiało polecić posiadaczkom cery mieszanej i tłustej. Doskonale hamuje wydzielanie sebum. Ze względu na płynną i tłustą konsystencję nie polecam stosowania go rano, pod makijaż, gdyż podkład może spływać.
Dermogal można nabyć w każdej dobrej aptece lub za pośrednictwem sprzedaży internetowej. Cena to ok. 15 zł.


No i jak tu nie wierzyć złotej rybce?? Marzenia się spełniają:-)

Pozdrawiam 
Iza.


Ps. Polecam, kawałek jest mega.